Odkładamy radości na potem, w obliczu ciążącej na nas odpowiedzialności za popełnione życie. Odmawiamy sobie przyjemności albowiem:
a. Praca najpierw, potem przyjemności
b. Bez pracy nie ma kołaczy
c. Na przyjemność trzeba zasłużyć
d. Tak to każdy by chciał
Tak oto budujemy smutne życie pełne znużenia, ać mądroszlachetne i chwalebne, niczym Ryś z Klanu kornie uśmiechając się znad warsztatu, czy jako żona jego Grażynka, znad balii z tarą..
Wstajemy i zakładamy maskę, w jakiej inni mają nas zobaczyć – człeka cierpliwie znoszącego chłostania losu, pracowitego, co nie cieszy się zbytkiem i płoche przyjemności mu nie w głowie.. Potem inne – ojców i matek roku.. na wywiadówkach, komuniach, zjazdach rodzinnych wozimy ze sobą bagaż naszych poświęceń, niczym glejt do raju, który wciąż przesuwamy o kilometr do przodu, jak nigdy nie zrealizowaną lokatę, przerażeni coraz bardziej perspektywą, że nasza prawdziwa twarz domaga się zaspokojenia dziecka, któremu zbyt wcześnie przerwaliśmy zabawę, każąc mu zbroić się na walkę z życiem.. zapominając odkryć przed nim, że .. tę wojnę będzie odtąd generować sam..
Tym razem będzie o tym, że nieodpowiedzialne zajęcie się przyjemnością przed obowiązkami.. zjedzenie deseru przed obiadem, wypicie kawy przed robotą.. Czasem nawet poświęcenie tej przyjemności większości dnia – buduje zupełnie inne życie. Życie, w którym nasze obowiązki i odpowiedzialności przestają przypominać zasieki w drodze do celu, a zaczynają być stopniami do realizacji Siebie.
Trik jest zawsze ten sam – życie jest wyrazem stosunku Ciebie do Siebie samego. A przyjemność – narzędziem powyższego.
Kto się boi przyjemności??