Home Oświeceni Przekorna pokora

Przekorna pokora

Postanowiliśmy syntetycznie spojrzeć na kilka zjawisk, które (oprócz Miłości, Odwagi i Wiary jako terminów) w Tresurze Matrixa rozumiemy w sposób niepopularny :).

Matrix – pomysł z nazwą oparty na formule dowcipu, bo rozbawiło nas, jak z filmu dwójki zgrywusów polskiego pochodzenia zrobiono ikonę współczesnej religii new-age. Zabójczo interesujący pomysł z kreacją rzeczywistości poprzez sprzężenie zwrotne ze świadomością człowieka, jako baterią zasilającą wytwarzane środowisko był dla nas przekonywujący. Jednak o ile najpierw istotnie myśleliśmy, że należy z Matrixa (czyli świata, “gęstości i trudu” doświadczeń, “iluzji”) wyjść, to dość szybko zorientowaliśmy się, że by wyjść, trzeba wiedzieć dokąd chce się iść. W filmie Matrix, rzeczywistość poza iluzją była jeszcze mniej zabawna. Typowa alegoria bolesnej prawdy o prawdziwym życiu. Tymczasem w ezo-środowisku rozpowszechniła się wiara mocno naszym zdaniem skalkowana z wiary w raj, lub nirwanę, tyle, że zmieszanych do kupy w wiarę w coś, czego nikt nie widział, ale każdy chce tam pójść. Do świata idealnego, w którym nie ma bólu i cierpienia. Jednym słowem – bo trawa na pewno jest zieleńsza po tamtej stronie oceanu. Świadomość zasilania doświadczanych zdarzeń własną energią obudziła w ludziach przeświadczenie o spisku i byciu jego ofiarami. Powstała ponadto świadomość, że komuś (złowrogiemu, kogo nikt nie widział, ale wszyscy oglądają innych opowiadających o nich w internecie historie) bardzo zależy, żebyśmy trwali w iluzji. Jednym słowem znów:

  • to nie nasz wina, że Matrix nas schwytał
  • te ciule (kimkolwiek są) dbają, żebyśmy w tym tkwili
  • trza stąd spierniczać (choć nikt nie wie czy poza tym coś jest i jak to wygląda)

Przyjrzeliśmy się większości schematów, które tworzymy, by cierpieć. Obejrzeliśmy sobie większość pomysłów na to, jak mógłby wyglądać poza-matrix i dotarło do nas, że:

  • Podobnie jak w toksycznych związkach międzyludzkich, toksyczność taka wynika z braku wzięcia odpowiedzialności zań przez jego twórców, czyli.. każdego z osobna za siebie.
  • Wyjście poza toksyczną relację bez zrozumienia, dlaczego się jej chciało (oraz, że się jej chciało, skoro wystąpiła) prowadzi do powtórki z toksyny w następnym wariancie, a wszystko, od czego uciekamy, dogania nas niezawodnie. To oznacza, że jesteśmy tym, przed czym uciekamy. Oznacza to, że wychodząc z Matrixa, rozszerzamy jego pole działania o miejsce, do którego uciekliśmy.
  • Poczucie sprawczości rodzi radość z odpowiedzialności. Ta natomiast niweluje poczucie cierpienia w większości sytuacji które tak postrzegaliśmy. Co ważne – NIC Z REALNYCH WARUNKÓW (tej iluzji hihihi) NIE ULEGA ZMIANIE. Zmianie ulega jedynie świadomość samego przeżywającego, który rozumie, że był dla siebie jedynym “ciulem”, który go schwytał i “wyjść” poza to więzienie da się jedynie poprzez akceptację siebie i cieszenie się własną kreacją.

To poprowadziło nas do paradoksalnego wniosku, którego konsekwentne wdrażanie utwierdziło nas w jego skuteczności:

Matrix i wolność są tym samym (samsara i nirwana, raj, piekło i życie ziemskie). Im bardziej kocham to, co tworzę i silniej zauważam to, co kocham – tym mniej przed tym uciekam. Im mniej uciekam, tym mniej mnie to więzi. Wówczas kończąc toksyczną relację, mogę ją z czystym sumieniem zniszczyć, albo pozwolić jej się przekształcić pod wpływem akceptacji wszystkich związanych z nią moich lęków. W obu wypadkach, to ja jestem jej twórcą, a więc i niszczycielem. Nie ma dokąd wychodzić. Jest tylko to CO JEST.

A Matrix istnieje jako więzienie, bowiem nie chcę być odpowiedzialny/a za własne doświadczenia.

To moja największa kreacja,

 

Powiązane wpisy