Gdyby rozdłubać ciało do cząstek elementarnych dotarlibyśmy do stanu kompletnego braku pewności, czy aby na pewno istnieje… Gdzie zatem MY w tym się znajdujemy? Podobnie, gdyby rozebrać każdą z doświadczanych przez nas emocji i próbować ją uchwycić, dojdziemy do wniosku, że jej postać ani przez ułamek sekundy nie jest taka sama… To samo dotyczy stanów świadomości, zarówno tych, które pragniemy wyrzucić, jak i tych, które pragniemy zatrzymać… Żadne nie poddaje się naszemu pragnieniu stałości, bezpieczeństwa, powtarzalności, na której chcielibyśmy oprzeć poczucie tożsamości, żeby coś wreszcie było do cholery jasne w kwestii co do tego… kim… tfu… CZYM MY w ogóle jesteśmy…? Wśród czerni i bieli ocen chomiczego umysłu, równie nietrwałego, co spanikowanego tym faktem nie możemy odnaleźć owych NAS – doświadczającego. Czym jest zatem owa nieczarnobiała eminencja odpowiedzialna za naszą świadomość istnienia…? CO doświadcza? Szuka? Myśli? cierpi? Doznaje przyjemności? Tym razem będzie paradoksalnie o tym, jak istotnym jest dbać o ciało. O własne fizyczne istnienie.
poprzedni wpis