Czy istnieje sprawiedliwość. Czy istnieje przeznaczenie. Czy istnieje Bóg. Czy istnieje miłość. Jak nauczyć się marzyć. Jak materializować marzenia. Jak zauważać. Jak czuć. Jak żyć w świadomości chwili. Jak kreować przestrzeń. Jak być szczęśliwym.
Co blokuje nasze szczęście. Jakie myśli krążą w naszej głowie. Dlaczego powstają. Czy mamy odwagę spojrzeć im prosto w trzewia. W jaki sposób z nimi pracować. Co to jest lęk. Jak dotrzeć do źródła traumy. W jaki sposób pokochać znienawidzone. Czy można żyć ze świadomością niewybaczenia. Jak otwierać drzwi.
Jak będziemy rozumieć nasze odczucie względem samego Siebie. Co będzie determinowało nasz szacunek do Nas samych. Jak rozpoznać kto rządzi naszym ciałem. Kiedy możemy ze sobą uczciwie rozmawiać. Co to jest miłość ?
Nawiązując do naszego spotkania, to nie wiem jak ta metoda działa, ale działa i co najważniejsze pomaga. Temat nad którym pracowaliśmy, prawie całkowicie minął i w głowie zrobiło się luźniej. Sytuacje z przeszłości, które pojawiły się podczas spotkania mam wrażenie, że też zostały uwolnione bo nawet nie pamiętam co to było:-) Temat akceptowania wszystkiego co nas spotyka i uświadomienie sobie tego, że wszystko kreujemy sami, nie jest łatwe do przyjęcia chyba dla nikogo (przynajmniej na początku) i to daje do myślenia. Lęk jest tym co nas blokuje i podczas spotkania faktycznie uświadomiłem sobie, że uwalniając się od niego zaczynamy ŻYĆ. Jeszcze raz wielkie dzięki za pomoc
AdamNajlepszej akuszerce Olegowi za pięknie przeprowadzony poród - w podzięce Bożena BOŻENA-RODZENIE w mroki mej duszy wypartej zajrzałeś gdzie maleńka Bożenka pod kołdrą wstydu leżała przemyłeś ślady kata krwawiące na plecach i przytuliłeś do serca nagiego pozwoliłeś zobaczyc serce matki blade które ciepło rąk dziecka miłością przemienia zrazu różowe pełną czerwienią matczyne serce zabiło ojcu kolce z serca opadły i spaliły się w popiół rozgarnęłam okruchy i diament ciepłym błękitem zamrugał już prawie nie było mnie wcale już dusza wycofać się chciała nicość ją bardziej nęciła niż forma która bolała nabrzmiala niemocą i żalem i bólem co błaga o pustkę już dlużej nie mogłam już przyznać się chcialam i zamknąć trumienkę z dziewczynki mej ciałem lecz ona mi macha swą rączką i patrzy ostatnie spojrzenie w jej oczy jest pierwszym w JEJ oczach bezkresny ocean miłości łzy bólu z łzą szczęścia jedną strugą płyną niosąc ukojenie znów JESTEM
Życie jest PROSTE, zrozumiałam to dopiero po dwóch sesjach. Nie ma niczego bardziej fantastycznego niż świadomość że to co nie osiągalne może być na wyciągnięcie ręki…. DZIĘKUJĘ
LidiaPrzed spotkaniem z Tresurą Matrixa miałem ciągłe problemy z finansami a w związku z tym ciągłe lęki o ich brak, no i w konsekwencji był ich brak. Co rozwinąłem jakąś działalność, to za chwilę doprowadzałem ją do ruiny ot tak po prostu a długi rosły... I tak ponad 20 lat. Wiedziałem z różnych źródeł, że moje myśli kreują moją rzeczywistość, że na czym skupiam uwagę to to przyciągam itd., itd. no wiedzę to miałem OGROMNĄ o pozytywnym myśleniu, afirmacji, tworzeniu mapy skarbów itd. , itp. Tak więc skupiałem się na marzeniach na wizualizacji sukcesu itp. natomiast lęki, no właśnie... lęki odpychałem, ignorowałem i "walczyłem" z nimi dzielnie. BŁĄD i jeszcze raz BŁĄD !!! Im bardziej się opierałem tym mocniej mnie atakowały! Nie chodzi jednak też o to żeby je ignorować albo akceptować, absolutnie NIE ! Budziłem się rano i jeszcze zanim otworzyłem oczy... już się bałem ! Czego ? No właśnie, czegoś co samo z siebie nie istnieje ! To ja dawałem temu siłę... a zaczęło się w dzieciństwie... Na spotkanie z Tresurą Matrixa poszedłem z ciekawości raczej ale też czułem, że sam z tego błędnego koła się nie wyrwę. Na spotkaniu w prosty sposób pokazano mi gdzie tkwi błąd i zarazem przyczyna moich problemów. Następnie kazano mi powtórzyć jedno zdanie..., zdanie które wierzę (baaa, ja to wiem!), zmienia już moje życie i diametralnie podnosi Jego wartość ! Cóż długo się mój rozum bronił przed tym bo wiedział, że to koniec jego nikczemnego panowania ! Po spotkaniu poczułem ulgę i nadzieję ponieważ dostałem brakujący puzzel do mojej Układanki Życia !!! Teraz w Miłości, Odważnie i z Wiarą patrzę przed siebie i wiem, że ta przestrzeń wokół mnie jest do zagospodarowania tak jak tylko tego zapragnę !!! Dziękuję serdecznie sile sprawczej która tą pomoc, w takiej formie, mi zesłała Dziękuję też samemu narzędziu (b. sprawnemu zresztą) jakim jest tutaj Tresura Matrixa . Dziękuję także samemu sobie...
IrekWitam. Już od wielu lat podświadomie wiedziałem, że to czego uczyła mnie szkoła czy to, do czego przekonywała mnie wiara kościoła katolickiego w której się wychowywałem nie dawała mi jasnej odpowiedzi o co tak naprawdę chodzi w życiu. Czułem się bardzo często tak, jak bym miał nie wiedzieć czegoś bardzo ważnego. Czegoś, dzięki czemu mógł bym się stać prawdziwie wolnym człowiekiem. Odkąd sięgam pamięcią pamiętam tylko dziwne informacje kierowane w moim kierunku: „Jak nie będziesz się dobrze uczył nie będziesz miał dobrej pracy”( a nie uczyłem się za dobrze), „Nie będziesz miał dobrej pracy, to nie będziesz miał pieniędzy” „Jak nie będziesz grzeczny to pójdziesz do piekła”, „Przestań bujać w obłokach, zejdź na ziemię”. Takie ciągłe „straszenie” od najmłodszych lat dało swoje owoce. Moje życie nie wyglądało tak jak tego chciałem. Bałem się życia. Często pojawiało się poczucie winy, że coś robię nie tak, że komuś się to może nie podobać… Chcąc wyrwać się tej psychozie szukałem odpowiedzi na podstawowe pytanie: DLACZEGO TAK SIĘ DZIEJE? Dawno temu wyczytałem w piśmie świętym jak Hiob powiedział: „Stało mi się to, czego się najbardziej bałem”. Ten tekst wydaję mi się dla mnie kluczowy w życiu i taki oczywisty… Rzeczywiście często tego doświadczałem i doświadczam, kiedy działy się rzeczy których się bałem i działy się niemal natychmiast po ich pomyśleniu. Przykładów mogę wyliczać bardzo wiele. Kiedy jechałem moim maluchem zachwycając się widokami za oknem pomyślałem sobie, że dawno mi się nic w nim nie zepsuło, po czym tylko skończyłem tę myśl to już stałem na poboczu, bo zabierak się zerwał (ten kto jeździł takim sprzętem wie o czym mówię). Albo kiedy jadąc samochodem pomyślałem sobie, że dawno nie otrzymałem mandatu w tym samym momencie policjant mnie zatrzymuje wlepiając mi „wymarzony” mandat. Już od wielu lat ta prawidłowość nie daję mi spokoju. Gdzieś podświadomie wiedziałem, że muszę opanować takie myśli, których konsekwencji tak się bałem. Im bardziej starałem się je opanować tym bardziej źle się działo. Jakiś paradoks normalnie! Czyli wniosek prosty: Źle podchodzę do tematu. To w takim razie jak opanować te myśli? Złym pomysłem jest oszukiwanie samego siebie, coś w stylu: Trzęsę się ze strachu i jeszcze przez ściśnięte gardło próbuję wypowiedzieć NIE BOJĘ SIĘ! W moim przypadku to nie działało przez te wszystkie lata, a sprawdzałem to z uporem maniaka. A odpowiedź okazuje się banalnie prosta. Te moje lęki aby mogły żyć potrzebowały tego, żebym się ich po prostu bał. Teraz są bardzo zdziwione jak wyciągam do nich ręce chcąc się do nich „przytulić” Potraktować taki lęk jak takie „bidne” zwierzątko, które oczywiście szanuje, ale któremu świadomie nie dam nic do jedzenia. Niech po prostu zdechnie z głodu… Bo jak takiemu dam pożywienie to szybko się okazuje, że ten „wielki lew” mnie pożera szybciej, niż mi się wydaje, i to na własne życzenie. Nie wiem ile razy dam się jeszcze pożreć takiemu „wielkiemu zwierzakowi”, ale teraz staram się być konsumowany chociaż świadomie. Dzięki Andrzej.
WaldekWitam Was chłopcy. W nawiązaniu do waszej aktywności osobistej w moim życiu chciałabym podziękować i podzielić się z Wami tym czego doświadczam. Po sesji u Andrzeja poczułam się znakomicie bo pomógł mi znaleźć mnie. Doświadczenie bylo bardzo mocne. Po tygodniu od sesji byłam na waszym spotkaniu w Cze-wie. Tam padły słowa..idź do sklepu z zabawkami i kup sobie coś czego jako dziecko pragnąłeś.. Wtedy tam uświadomiłam sobie że ja nie pamiętam czym się bawiłam i tak naprawdę nic nie pamiętam. Siedząc pewnego dnia przed lustrem i patrząc na siebie zapytałam..kim jesteś? To co zobaczyłam było przerażające. Zobaczyłam manekina, lalkę bez emocji.(nawiązując zawsze wzruszał mnie los manekinów sklepowych). Postanowiłam za przykładem Andrzeja znów pójść do mojej małej Agusi. Znalazłam ją zwiniętą w bardzo ciemnym miejscu. Nie chciała mi nic powiedzieć ale po namowach z mojej strony zgodziła się zaprowadzić mnie tam gdzie zdarzyło się coś.. Nagle znalazłyśmy się obok łóżeczka malutkiego 3tyg dziecka. Obraz pokazał plączące z bólu uszu dziecko i ojca który potrząsa nim aby przestało. Zrozumiałam. Jeśli kiedykolwiek wyrazisz głośno swoje potrzeby zostaniesz boleśnie ukarana. Od tej pory nie mialam potrzeb aż tak bardzo że przestalam istnieć. Stałam sie manekinem. Zrobilam tam wszystko co trzeba. Wyjaśniłam dziecku. Przytuliłam pojednałam sie z ojcem i ok. Po tygodniu czując się jak zbity pies a raczej jak zbity manekin postanowiłam że zdecyduje się na największą odwagę mojego życia poszukam głębiej. Przyczyną był dalszy niebyt mej egzystencji. Zabrałam malutką na ręce, a małą 5 letnią za rękę i poszłyśmy do ojca. Oczami dziecka powiedziałyśmy mu że pomimo naszej niezgody na takie zachowanie calkowicie mu wybaczamy. Ojciec płakał zapewniał o swej miłości do mnie. Wziął na ręce malutką i utulił. Ale mała 5letnia nadal byla obrażona. Chcialam jej jakoś wytłumaczyć ale nic to nie dawało. Nagle zaczęły spadać ogromne głazy i zasypały ojca z niemowlakiem a ja i 5latka zostałyśmy same. Bezsilność i niemoc zdławiły mnie kompletnie. Najpierw chciałam uciec i zostawić tak. Jednak zrodził się we mnie taki bunt ze zaczęłam krzyczeć..wypierdalać, wypierdalać! Lecz głazy nawet nie drgnęły. Moj krzyk był ogromny. Zaczęłam krzyczeć pomocy! Poprosiłam moich opiekunów duchowych ale też nie dali rady. Nagle z drugiej strony skał zauważyłam pęknięcia. Krzyczałam dalej i wtedy jak najpiękniejszy Supermen ze skał wyskoczył mój tata. Silnymi ramionami rozpierdzielił wszystko i okrył nas swą kurtką przed spadającymi odłamkami. Wszystkie trzy byłyśmy ocalone przez naszego bohatera:). Wszystko tym zrekompensował. Ściskaliśmy się bez końca. Jednak 5latka gdzieś uciekła. Zaczęłam ją wołać ale nic. I wtedy przyszło do mnie ze muszę do niej zacząć mówić po "zagranicznemu". (Jak bylam mala uwielbiałam to robić ). Agusia z głębokich jakby katakumb przybiegła do mnie. Ja jej w języku zagranicznym wyjaśniłam wszystko i wtedy rzuciła się na tatę i przytuliła do serca. Jakże to było prawdziwe i mocne. Wreszcie dogadałam sie ze sobą. Nie wiedziałam ze potrzebny bedzie do tego język zagraniczny (brzmi mniej wiecej tak...łini łeni a nini). Uf.. To dzięki Wam chłopaki uratowałam siebie. Kocham Was( a łini łini) Przykład mój może być dla kogoś pomocny albo i nie ale ja zrobiłam to tylko dla siebie. Pozdrawiam sercem rozpoznanym
Uwalnianie / oswajanie strachów grrrr Poczułam, ze mój wewnętrzny wojownik potrzebuje jednak wsparcia...przyznałam się do słabości i przyciągnęłam Pomoc. Moje ciało wibrowało od czakry serca po czakrę korony. Miałam nie załatwioną sprawę z mamą. Próbowałam wszystkich możliwych dróg, łącznie z wybaczaniem, odcinaniem i uświadomieniem sobie, że to właśnie ja przyciągnęłam sobie to doświadczenie do mojego życia. Byłam wdzięczna mamie ale nie potrafiłam, czuć się komfortowo w jej towarzystwie. Zdałam sobie sprawę, że to nie ja w pełni zarządzam moim królestwem. Nieukochana cząstka mnie dała o sobie znać wczoraj na spacerze. Blokada ciała, świder w głowie, zawroty, słabość i rozedrganie. Będąc świadoma obecnych energii na ziemi starałam się zachować spokój ale przychodziła mi myśl: MAMA. Mąż zaprowadził mnie do domu i położył na kanapie. Potem miałam rozmowę ze sobą . Ja, twardziel i wojownik poprosiłam wszechświat o pomoc. Pojawiła się Tresura Matrixa. Godzina na SKYPE bezcenna. Podczas sesji poczułam mocno czakrę serca oraz głowę, jakby świder we mnie wkręcał się z ogromna siłą. Pomimo wariacji ciała czułam wewnętrzny spokój. Potem spotkałam swoje demony. To była naprawdę niezła jazda ;). Przez moment zastanowiłam się: czy ten facet wie co robi? ;) ale szybko dostałam odpowiedz, to ja robię, prośba.... Nie było łatwo. Poczułam jakby coś mnie przywaliło i zgniatało, w pamięci pojawiła się pustka, potem z jednej strony chęć ucieczki, z drugiej moja natura wojownika. Udało się. Zrobiłam to. Poczułam, jak ciężar słabnie, poczułam energie w okolicy czakry splotu słonecznego. Wdzięczna jestem sobie i Wam. Dziękuje. Po sesji dostałam skrzydeł i poszłam do mamy na herbatę. Po drodze zatrzymałam się, bo poczułam ból w dolnej części brzucha. Usiadłam na trawie. Całe stopy i nogi wibrowały. Upajałam się tańcem mrówek w moim ciele. Oddychałam i uśmiechałam się do siebie, potem coś wystrzeliło do góry. Ból minął. Wstałam i poszłam do mamy. Nie czułam zwiększonego nacisku na ciało kiedy otwierałam drzwi jej domu. Było mi lekko. W miejscu, w którym zawsze dotykała mnie ciemna, gęsta energia pojawiło się światło. I znaki fizyczne ;) często na nie „wpadam”. W określonych sytuacjach przede mną rosną serca wszystkich kształtów i kolorów. U mamy na stole leżał obrus :) był cały w serca, w dodatku otwarte a na nim sercowy świecznik. (fota w załączniku) poczułam miłość i wdzięczność. Dalej działa się magia za magią. Potem wróciłam do domu i wciąż czuje wdzięczność i miłość. JESTEM :) znalazłam jeszcze parę strachów do oswojenia ;) KOCHAM CIE ŻYCIE JESTEM ŻYCIEM Polecam sesje z Tresurą Matrixa :)
LIZAKażdy ma swoje WŁASNE lęki. Już słowo „własne” pozwala o nich pomyśleć w nieco cieplejszym świetle. Sami je wyprodukowaliśmy czyli znamy je doskonale więc sami możemy je przekształcić (walka z nimi tylko pogarsza sprawę). Uświadomienie sobie tego plus krótka rozmowa z kimś kto pomoże doprowadzić nas do samych siebie w moim przypadku daje subtelną za to wielowymiarową poprawę. Mam wrażenie, że wszystko obrało właściwy kierunek zmian w wielu dziedzinach, które pozornie z lękiem nie były związane. W moim przypadku nie działa to jak czarodziejska różdżka, nie obudziłem się w innym świecie i myślę, że skalę poprawy łatwiej będzie ocenić z dłuższej perspektywy czasu ale już samo wrażenie, że „słońce świeci częściej” na wielu płaszczyznach życia jest znakiem, że było warto. Reasumując: myślę, że po uwolnieniu jest lepiej, a skoro tak myślę to tak jest bo przecież dzieje się to co myślę .
PrzemekTen moment pamiętam jak skok do wody z dużej wysokości, albo start z piskiem opon. Moment przerażenia i uczucie, ze nadal Jestem bezpieczny, tyle, ze po drugiej stronie strachu. Dalej się boje. Coraz bardziej świadomie. Teraz zostało coraz mniej takich lęków, które wydawały się nie do przejścia. Nadal pojawiają się wyłaniają sytuacje, których się boję. Jednak Odwaga pozwala mi świadomie skakać w nie i odczuwać rzeczywistość MOJEGO tych sytuacji tworzenia. Co je rozbraja! Jednocześnie budzi sie we mnie nieznane dotąd uczucie miłości do siebie, jak do własnego domu, jak do ukochanego miejsca, do jedynego, z jakiego obecnie rozpoczynam wszystko, czym żyję. Rozsądek kochania siebie dotarł do mnie w pełnym wymiarze. Przemówił. Zaufanie natomiast sprzęgło się z pojazdem wiary. Okazało się bowiem, że nie jest to, jak mnie dotąd uczono - rodzaj ślepej nadziei stawiający mnie w pozycji proszalnej, a raczej moja moc, paliwo zdolne powoływać zdarzenia i aktywizujące przestrzeń stwórczą. Do tego - paliwo całkowicie darmowe!
HelgeMoment uwolnienia tak niedawno i tak dawno zarazem. Sen o lataniu niemożliwy do spełnienia właśnie odtwarza się na jawie. Pęd sytuacyjny, karuzela zdarzeń, szaleństwo i .... wszechogarniający spokój. Kajdany leku wreszcie spadły, bez fajerwerków tak po prostu jestem wolna. Dziękuje....
AnnaTa strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie.
Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.