Czy istnieje sprawiedliwość. Czy istnieje przeznaczenie. Czy istnieje Bóg. Czy istnieje miłość. Jak nauczyć się marzyć. Jak materializować marzenia. Jak zauważać. Jak czuć. Jak żyć w świadomości chwili. Jak kreować przestrzeń. Jak być szczęśliwym.
Co blokuje nasze szczęście. Jakie myśli krążą w naszej głowie. Dlaczego powstają. Czy mamy odwagę spojrzeć im prosto w trzewia. W jaki sposób z nimi pracować. Co to jest lęk. Jak dotrzeć do źródła traumy. W jaki sposób pokochać znienawidzone. Czy można żyć ze świadomością niewybaczenia. Jak otwierać drzwi.
Jak będziemy rozumieć nasze odczucie względem samego Siebie. Co będzie determinowało nasz szacunek do Nas samych. Jak rozpoznać kto rządzi naszym ciałem. Kiedy możemy ze sobą uczciwie rozmawiać. Co to jest miłość ?
Hej Oleg… raz jeszcze. pisałem wczoraj wieczorem przez messengera. Postaram się w skrócie… zetknąłem się z Wami (TM) jakieś dwa lata temu. Bardzo długo za cholerę nie umiałem skumać co Wy mówicie, czułem w tym głębszy sens jednak nie umiałem ogarnąć tego o co cho… Ściągnąłem „losowo” kilka waszych spotkań i słuchałem biegając do znudzenia. Po kilku miesiącach podczas jednego z zimowych biegań stało się coś jak by „grom z nieba” ha ha ha Brzmi zabawnie ale tak dokładnie to było… stanąłem gdzieś po środku niczego spojrzałem do góry i powiedziałem na głos: ja pierdole to niemożliwe żeby to było takie klarowne. Od tamtej pory dzieją się cuda panie… znaczy doświadczam zmian wokół mnie, jak i we mnie samym. Zmiany poza tą emocjonalną dotyczą również sfery fizycznej, a nawet cofnęły się pewne zmiany chorobowe. Już nie jestem w takim szoku jak rok temu ale nadal mną wstrząsają dreszcze kiedy doświadczam silniejszych emocji związanych z tzw. procesem. Tak to sobie teraz nazwałem… Na całość złożyło się kilka elementów jednak wasz przekaz odegrał decydującą rolę… dostrzeżenie siebie, akceptacja, wybaczenie sobie, dotarcie do granicy własnej galaktyki i odnalezienie chłopca, którego porzuciłem kiedyś w imię ocalenia!
Witam. Już od wielu lat podświadomie wiedziałem, że to czego uczyła mnie szkoła czy to, do czego przekonywała mnie wiara kościoła katolickiego w której się wychowywałem nie dawała mi jasnej odpowiedzi o co tak naprawdę chodzi w życiu. Czułem się bardzo często tak, jak bym miał nie wiedzieć czegoś bardzo ważnego. Czegoś, dzięki czemu mógł bym się stać prawdziwie wolnym człowiekiem. Odkąd sięgam pamięcią pamiętam tylko dziwne informacje kierowane w moim kierunku: „Jak nie będziesz się dobrze uczył nie będziesz miał dobrej pracy”( a nie uczyłem się za dobrze), „Nie będziesz miał dobrej pracy, to nie będziesz miał pieniędzy” „Jak nie będziesz grzeczny to pójdziesz do piekła”, „Przestań bujać w obłokach, zejdź na ziemię”. Takie ciągłe „straszenie” od najmłodszych lat dało swoje owoce. Moje życie nie wyglądało tak jak tego chciałem. Bałem się życia. Często pojawiało się poczucie winy, że coś robię nie tak, że komuś się to może nie podobać… Chcąc wyrwać się tej psychozie szukałem odpowiedzi na podstawowe pytanie: DLACZEGO TAK SIĘ DZIEJE? Dawno temu wyczytałem w piśmie świętym jak Hiob powiedział: „Stało mi się to, czego się najbardziej bałem”. Ten tekst wydaję mi się dla mnie kluczowy w życiu i taki oczywisty… Rzeczywiście często tego doświadczałem i doświadczam, kiedy działy się rzeczy których się bałem i działy się niemal natychmiast po ich pomyśleniu. Przykładów mogę wyliczać bardzo wiele. Kiedy jechałem moim maluchem zachwycając się widokami za oknem pomyślałem sobie, że dawno mi się nic w nim nie zepsuło, po czym tylko skończyłem tę myśl to już stałem na poboczu, bo zabierak się zerwał (ten kto jeździł takim sprzętem wie o czym mówię). Albo kiedy jadąc samochodem pomyślałem sobie, że dawno nie otrzymałem mandatu w tym samym momencie policjant mnie zatrzymuje wlepiając mi „wymarzony” mandat. Już od wielu lat ta prawidłowość nie daję mi spokoju. Gdzieś podświadomie wiedziałem, że muszę opanować takie myśli, których konsekwencji tak się bałem. Im bardziej starałem się je opanować tym bardziej źle się działo. Jakiś paradoks normalnie! Czyli wniosek prosty: Źle podchodzę do tematu. To w takim razie jak opanować te myśli? Złym pomysłem jest oszukiwanie samego siebie, coś w stylu: Trzęsę się ze strachu i jeszcze przez ściśnięte gardło próbuję wypowiedzieć NIE BOJĘ SIĘ! W moim przypadku to nie działało przez te wszystkie lata, a sprawdzałem to z uporem maniaka. A odpowiedź okazuje się banalnie prosta. Te moje lęki aby mogły żyć potrzebowały tego, żebym się ich po prostu bał. Teraz są bardzo zdziwione jak wyciągam do nich ręce chcąc się do nich „przytulić” Potraktować taki lęk jak takie „bidne” zwierzątko, które oczywiście szanuje, ale któremu świadomie nie dam nic do jedzenia. Niech po prostu zdechnie z głodu… Bo jak takiemu dam pożywienie to szybko się okazuje, że ten „wielki lew” mnie pożera szybciej, niż mi się wydaje, i to na własne życzenie. Nie wiem ile razy dam się jeszcze pożreć takiemu „wielkiemu zwierzakowi”, ale teraz staram się być konsumowany chociaż świadomie. Dzięki Andrzej.
WaldekPrzed rozmową: Strach przed jakąś chorobą, opuszczeniem najbliższych, śmiercią. Paniczny. Objawy psychosomatyczne – ból głowy, zawroty, drętwienie palca u stopy, zmęczenie etc. I dziwne pobudzenie. W zmęczeniu (taki paradoks). Podczas: Przekrój emocji: płakałam, bałam się, nie chciałam zaakceptować, miałam spocone dłonie i stopy. Ale nagle wszystko zaczęło ustępować, emocje się ustabilizowały. Po: Spokój. Na poziomie psychiki wręcz błogość. Uśmiech, rozluźnienie. Głęboko odetchnęłam. Fizycznie wciąż kiepsko: ból głowy, który nasila się z godziny na godzinę. Ale przy tym nie wymyślam już sobie guza mózgu ani żadnego innego narządu :-) Mam teraz jakąś wewnętrzną pewność, że już nigdy nie będę bała się kołatań serca. Dziękuje jeszcze raz za dzisiaj. I do następnego razu. (Po kilku dniach.)Muszę jeszcze raz podziękować za wszystko - czuję się ... brak mi słów, błogo, spokojnie, cudownie. Aż nie mogę uwierzyć. Tak się cieszę, że Was poznałam. To jest jakaś magia. Dzięki !!!
GosiaPotrzebowałem rady, rozmowy z kimś kto może mi coś podpowiedzieć w mojej obecnej sytuacji i przyznam szczerze że nie do końca wiedziałem co chcę powiedzieć, o co zapytać, nie za bardzo wiedziałem jak to ma wyglądać. Miałem nadzieję na jakąś podpowiedź, sensowne pytanie albo sformułowanie które może mnie na coś naprowadzić... Tymczasem Oleg w bardzo profesjonalny sposób poprowadził mnie techniką która była dobrze dopasowana do moich potrzeb, pomogła mi uwolnić dużo emocjonalnego podciśnienia i co najciekawsze dała fajne, sensowne narzędzie do poznawania siebie i ułatwiania komunikacji z sobą samym, dzięki czemu w podobnych sytuacjach mogę w pierwszej kolejności skutecznie radzić się siebie. Bardzo profesjonalne i sensowne podejście, DZIĘKI wielkie :)
Wcześniej świat wyglądał bez barw, był czarno-biały. Sesje dawały poczucie bezpieczeństwa i zarazem uwalniały od złych chwil i złego zachowania otoczenia. Teraz dużo lepiej mogę rozmawiać, mam łatwiejszy kontakt z ludźmi. Teraz świat stał się kolorowy a większość problemów zaczęła się rozwiązywać jakby sama.
NinaPrzed spotkaniem z Tresurą Matrixa żyłam spokojnie i przyjemnie, ale od czasu do czasu pojawiało się małe "ALE", i to ono właśnie popychało mnie do poszukiwań odpowiedzi " dlaczego?". Jednego moim zdaniem NAJCUDOWNIEJSZEGO dnia spotkałam upragnioną odpowiedz w postaci rozmowy z ludźmi , którzy stworzyli Tresurę Matrixa. W trakcie rozmowy-sesji czułam ogromny ucisk - ciężar wwiercający się w mój czubek głowy i uszu jak również czułam gorąco ogarniające cale moje ciało, narastająca nerwowość i niepokój, nasilające się coraz bardziej aż do momentu odkrycia przez „Tresera” "ogromnego niedźwiedzia" (kiedy go nazwał wszystkie objawy zniknęły), który tylko czekał na to aby zostać odnalezionym, zaakceptowanym, przytulonym. No i to był początek końca moich złych doznań, wszystkie nieprzyjemne objawy zniknęły, a w ich miejsce pojawił sie błogi spokój, cisza. Mój wewnętrzny i zewnętrzny świat wypełniony został nieprawdopodobnie białym światłem i wszech ogarniającą radością ( tak właściwie to nie znajduje słów którymi mogłabym to opisać dokładniej). I tak właśnie "narodziłam się" ponownie !!! Może jeszcze jedno, wszystko to odbywało się przez Skype, więc mój wniosek jest prosty: TO PRACUJE BEZ WZGLĘDU NA OKOLICZNOŚCI CZY SPOSÓB PRZEPROWADZENIA. Z GŁĘBI SERCA MOJEJ ISTOTY DZIĘKUJĘ () !!!
JolantaUwalnianie / oswajanie strachów grrrr Poczułam, ze mój wewnętrzny wojownik potrzebuje jednak wsparcia...przyznałam się do słabości i przyciągnęłam Pomoc. Moje ciało wibrowało od czakry serca po czakrę korony. Miałam nie załatwioną sprawę z mamą. Próbowałam wszystkich możliwych dróg, łącznie z wybaczaniem, odcinaniem i uświadomieniem sobie, że to właśnie ja przyciągnęłam sobie to doświadczenie do mojego życia. Byłam wdzięczna mamie ale nie potrafiłam, czuć się komfortowo w jej towarzystwie. Zdałam sobie sprawę, że to nie ja w pełni zarządzam moim królestwem. Nieukochana cząstka mnie dała o sobie znać wczoraj na spacerze. Blokada ciała, świder w głowie, zawroty, słabość i rozedrganie. Będąc świadoma obecnych energii na ziemi starałam się zachować spokój ale przychodziła mi myśl: MAMA. Mąż zaprowadził mnie do domu i położył na kanapie. Potem miałam rozmowę ze sobą . Ja, twardziel i wojownik poprosiłam wszechświat o pomoc. Pojawiła się Tresura Matrixa. Godzina na SKYPE bezcenna. Podczas sesji poczułam mocno czakrę serca oraz głowę, jakby świder we mnie wkręcał się z ogromna siłą. Pomimo wariacji ciała czułam wewnętrzny spokój. Potem spotkałam swoje demony. To była naprawdę niezła jazda ;). Przez moment zastanowiłam się: czy ten facet wie co robi? ;) ale szybko dostałam odpowiedz, to ja robię, prośba.... Nie było łatwo. Poczułam jakby coś mnie przywaliło i zgniatało, w pamięci pojawiła się pustka, potem z jednej strony chęć ucieczki, z drugiej moja natura wojownika. Udało się. Zrobiłam to. Poczułam, jak ciężar słabnie, poczułam energie w okolicy czakry splotu słonecznego. Wdzięczna jestem sobie i Wam. Dziękuje. Po sesji dostałam skrzydeł i poszłam do mamy na herbatę. Po drodze zatrzymałam się, bo poczułam ból w dolnej części brzucha. Usiadłam na trawie. Całe stopy i nogi wibrowały. Upajałam się tańcem mrówek w moim ciele. Oddychałam i uśmiechałam się do siebie, potem coś wystrzeliło do góry. Ból minął. Wstałam i poszłam do mamy. Nie czułam zwiększonego nacisku na ciało kiedy otwierałam drzwi jej domu. Było mi lekko. W miejscu, w którym zawsze dotykała mnie ciemna, gęsta energia pojawiło się światło. I znaki fizyczne ;) często na nie „wpadam”. W określonych sytuacjach przede mną rosną serca wszystkich kształtów i kolorów. U mamy na stole leżał obrus :) był cały w serca, w dodatku otwarte a na nim sercowy świecznik. (fota w załączniku) poczułam miłość i wdzięczność. Dalej działa się magia za magią. Potem wróciłam do domu i wciąż czuje wdzięczność i miłość. JESTEM :) znalazłam jeszcze parę strachów do oswojenia ;) KOCHAM CIE ŻYCIE JESTEM ŻYCIEM Polecam sesje z Tresurą Matrixa :)
LIZAWitam Was chłopcy. W nawiązaniu do waszej aktywności osobistej w moim życiu chciałabym podziękować i podzielić się z Wami tym czego doświadczam. Po sesji u Andrzeja poczułam się znakomicie bo pomógł mi znaleźć mnie. Doświadczenie bylo bardzo mocne. Po tygodniu od sesji byłam na waszym spotkaniu w Cze-wie. Tam padły słowa..idź do sklepu z zabawkami i kup sobie coś czego jako dziecko pragnąłeś.. Wtedy tam uświadomiłam sobie że ja nie pamiętam czym się bawiłam i tak naprawdę nic nie pamiętam. Siedząc pewnego dnia przed lustrem i patrząc na siebie zapytałam..kim jesteś? To co zobaczyłam było przerażające. Zobaczyłam manekina, lalkę bez emocji.(nawiązując zawsze wzruszał mnie los manekinów sklepowych). Postanowiłam za przykładem Andrzeja znów pójść do mojej małej Agusi. Znalazłam ją zwiniętą w bardzo ciemnym miejscu. Nie chciała mi nic powiedzieć ale po namowach z mojej strony zgodziła się zaprowadzić mnie tam gdzie zdarzyło się coś.. Nagle znalazłyśmy się obok łóżeczka malutkiego 3tyg dziecka. Obraz pokazał plączące z bólu uszu dziecko i ojca który potrząsa nim aby przestało. Zrozumiałam. Jeśli kiedykolwiek wyrazisz głośno swoje potrzeby zostaniesz boleśnie ukarana. Od tej pory nie mialam potrzeb aż tak bardzo że przestalam istnieć. Stałam sie manekinem. Zrobilam tam wszystko co trzeba. Wyjaśniłam dziecku. Przytuliłam pojednałam sie z ojcem i ok. Po tygodniu czując się jak zbity pies a raczej jak zbity manekin postanowiłam że zdecyduje się na największą odwagę mojego życia poszukam głębiej. Przyczyną był dalszy niebyt mej egzystencji. Zabrałam malutką na ręce, a małą 5 letnią za rękę i poszłyśmy do ojca. Oczami dziecka powiedziałyśmy mu że pomimo naszej niezgody na takie zachowanie calkowicie mu wybaczamy. Ojciec płakał zapewniał o swej miłości do mnie. Wziął na ręce malutką i utulił. Ale mała 5letnia nadal byla obrażona. Chcialam jej jakoś wytłumaczyć ale nic to nie dawało. Nagle zaczęły spadać ogromne głazy i zasypały ojca z niemowlakiem a ja i 5latka zostałyśmy same. Bezsilność i niemoc zdławiły mnie kompletnie. Najpierw chciałam uciec i zostawić tak. Jednak zrodził się we mnie taki bunt ze zaczęłam krzyczeć..wypierdalać, wypierdalać! Lecz głazy nawet nie drgnęły. Moj krzyk był ogromny. Zaczęłam krzyczeć pomocy! Poprosiłam moich opiekunów duchowych ale też nie dali rady. Nagle z drugiej strony skał zauważyłam pęknięcia. Krzyczałam dalej i wtedy jak najpiękniejszy Supermen ze skał wyskoczył mój tata. Silnymi ramionami rozpierdzielił wszystko i okrył nas swą kurtką przed spadającymi odłamkami. Wszystkie trzy byłyśmy ocalone przez naszego bohatera:). Wszystko tym zrekompensował. Ściskaliśmy się bez końca. Jednak 5latka gdzieś uciekła. Zaczęłam ją wołać ale nic. I wtedy przyszło do mnie ze muszę do niej zacząć mówić po "zagranicznemu". (Jak bylam mala uwielbiałam to robić ). Agusia z głębokich jakby katakumb przybiegła do mnie. Ja jej w języku zagranicznym wyjaśniłam wszystko i wtedy rzuciła się na tatę i przytuliła do serca. Jakże to było prawdziwe i mocne. Wreszcie dogadałam sie ze sobą. Nie wiedziałam ze potrzebny bedzie do tego język zagraniczny (brzmi mniej wiecej tak...łini łeni a nini). Uf.. To dzięki Wam chłopaki uratowałam siebie. Kocham Was( a łini łini) Przykład mój może być dla kogoś pomocny albo i nie ale ja zrobiłam to tylko dla siebie. Pozdrawiam sercem rozpoznanym
Nawiązując do naszego spotkania, to nie wiem jak ta metoda działa, ale działa i co najważniejsze pomaga. Temat nad którym pracowaliśmy, prawie całkowicie minął i w głowie zrobiło się luźniej. Sytuacje z przeszłości, które pojawiły się podczas spotkania mam wrażenie, że też zostały uwolnione bo nawet nie pamiętam co to było:-) Temat akceptowania wszystkiego co nas spotyka i uświadomienie sobie tego, że wszystko kreujemy sami, nie jest łatwe do przyjęcia chyba dla nikogo (przynajmniej na początku) i to daje do myślenia. Lęk jest tym co nas blokuje i podczas spotkania faktycznie uświadomiłem sobie, że uwalniając się od niego zaczynamy ŻYĆ. Jeszcze raz wielkie dzięki za pomoc
Adam niu w moim świecie Tresury Matrixa narodziłam się ponownie lecz w tym samym ciele, które zaczęło się zmieniać. Przed sesją indywidualną z Andrzejem cierpiałam na skrajną alergię, która była powodowana różnymi wirusami, bakteriami i grzybami. To nie było życie a powolne umieranie w mękach. Choć jestem młodą kobietą to czułam się fizycznie jak "najstarsza starowinka''. Alergia powodowała skrajne objawy, bóle kości, mięśni, stawów, głowy i innych narządów a także wysypki, wypadanie włosów, wymioty, gorączki, anemia, problemy z pamięcią. Najgorsze było to, że przesadnie moje ciało reagowało na same zapachy spożywcze, nie musiałam jeść aby zostać zatrutą. Wystarczyło, że się nawąchałam np. zapachu chleba i innych produktów mięsa, tłuszczów roślinnych itp. i zaczynał się koszmar. Organizm zachowywał się jak zatruty. Tak więc wszelkie sklepy spożywcze, bary, restauracje, przyjęcia okolicznościowe stały się złowrogimi dla mnie miejscami, które zabijały ciało. Nawet przebywanie w domu rodzinnym podczas gotowania było koszmarem. Organizm był skrajnie zmęczony. Wielokrotnie czułam, że śmierć jest blisko. Miałam wtedy tylko jedno marzenie, które wydawało się zupełną abstrakcją. Przeżyć i móc nie reagować negatywnie na zapachy spożywcze. Nawet nie marzyłam żeby mieć w ogóle jakieś życie, coś robić itp.
Sesja indywidualna pozwoliła mi zrozumieć dlaczego to sobie zleciłam i odzyskać siebie. Po kilku dniach moje myślenie zupełnie się zmieniło, intensywnie pracowałam z lękami, zauważałam siebie i moje emocje, pozwalałam sobie je przeżywać. Ciało nadal miało niekomfortowe objawy ale jakby zmniejszyły swoje natężenie. Po rocznej i intensywnej pracy stosowania Tresury dziś stwierdzam zupełny brak negatywnego reagowania na zapachy. Moja alergia zanika, rozpuszcza się w Miłości, Odwadze i Wierze. Teraz żyję, sił przybywa, organizm się regeneruje. Oczywiście skoro wystąpiła materializacja moich lęków w ciele fizycznym musiałam też w sposób fizyczny zastosować odpowiednią terapię, odnalezienie jej również nie było takie proste. Jednak doskonale wiem, czuję, że bez Tresury Matrixa nawet najlepsza terapia na poziomie fizycznym nie dałaby takich rezultatów. Teraz mogę siedzieć przy stole zastawionym różnym pokarmem i nic mi się nie dzieje, chadzać do sklepów, restauracji. Napawam się tym za każdym razem, buzia sama mi się uśmiecha, rozkoszuje się przebywaniem z ludźmi w różnych miejscach. Sama nie mogę w to uwierzyć, że niemożliwe stało się możliwe. Spełniło się marzenie konającej w ciemności.
A to nie koniec, dopiero się rozkręcam.
W moim świecie Tresura Matrixa uratowała mnie i mój świat. Dziękuję za wszystko, dziekuję, że Jestem. Dziękuję Sobie, że powołałam T.M. do życia w moim świecie. Andrzeju, Olegu fajowo, że Jesteście.
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie.
Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.